Wujek Zbyszek zawsze powtarzał że jak będziesz miał kasę to będziesz szczęśliwy. Proste. Haruj, odkładaj, kupuj mieszkanie, potem drugie na wynajem, i będziesz miał życie. Wierzyłem mu przez lata. A potem pojechałem do Kopenhagi i zobaczyłem ludzi którzy zarabiają może trochę więcej niż my, płacą absurdalne podatki, mieszkają w małych mieszkaniach, a wyglądają jakby im ktoś codziennie masował stopy i podawał śniadanie do łóżka. Szczerze? Nie rozumiałem tego. Bo według logiki wujka Zbyszka powinni być zestresowani tymi podatkami.
Wróciłem do domu i zacząłem grzebać w internecie. I kurde, okazuje się że jest coś takiego jak ekonomia szczęścia. Serio, profesorowie na Harvardzie i Oxfordzie badają dlaczego jedni ludzie są zadowoleni a inni nie, i wychodzi im że kasa to tylko kawałek tej układanki. Czasem nawet nie najważniejszy. Zresztą sam to widzę po sobie. Kumpel Bartek zarabia chyba dwa razy tyle co ja, a ciągle narzeka na wszystko. Ja mam mniej ale jakoś mi z tym dobrze. Co ciekawe zauważyłem to samo w innych miejscach. Darek mówił mi że wybierając gdzie się bawić przestał patrzeć tylko na kasę. Odkrył platformę Millioner i mówi że tam po prostu dobrze się czuje, nie tylko gra. Na Millioner Casino liczy się dla niego cała atmosfera. I może wujek Zbyszek jednak nie miał racji.
Jak to w ogóle działa
Zadzwoniłem do Kasi, koleżanki ze studiów która teraz robi jakiś doktorat z ekonomii. Pytam ją o co chodzi z tym szczęściem i pieniędzmi. Mówi że ekonomiści przez dekady zakładali że więcej kasy równa się więcej szczęścia. Logiczne, nie? Tylko że jak zaczęli to sprawdzać to wyszło że to nie działa tak prosto.
Kasia opowiada mi o jakimś gościu który badał to w latach siedemdziesiątych. Porównywał kraje bogate i biedne i wyszło mu że po przekroczeniu pewnego poziomu dodatkowe pieniądze niewiele zmieniają. Że Amerykanie nie są szczęśliwsi od Meksykanów mimo że zarabiają kilka razy więcej. Że jest jakiś próg i po jego przekroczeniu krzywa się wypłaszcza.
Na Millioner Casino ktoś kiedyś napisał fajną rzecz w komentarzach. Że przychodzi tam dla zabawy, a jak wygra to bonus. Że nie uzależnia swojego humoru od wyniku. I Kasia mówi że właśnie o to chodzi. Że szczęście to jest bardziej jak podchodzisz do życia, a nie ile masz na koncie.
Co ludzie próbują z tym zrobić
Poszukałem trochę i zebrałem co znalazłem:
| Kto to wymyślił | Jak to nazywają | O co w tym chodzi |
| ONZ od jakichś dwudziestu lat | World Happiness Report | Pytają ludzi wprost czy są zadowoleni, w skali zero do dziesięć |
| Bhutan, taki mały kraj przy Indiach | Gross National Happiness | Mierzą wszystko, od zdrowia psychicznego po to ile czasu spędzasz z rodziną |
| OECD, taka organizacja krajów bogatych | Better Life Index | Jedenaście różnych rzeczy, praca, dom, zdrowie, relacje |
| Niektóre firmy tech | Employee Happiness | Czy pracownik czuje że robi coś sensownego |
Kasia mówi że żaden z tych wskaźników nie jest idealny. Ale przynajmniej próbują złapać coś więcej niż tylko kasę. Bo człowiek to nie jest bankomat.
Firmy które to załapały
Gadałem o tym z Wojtkiem który robi coś w HR-ach w jakiejś korpo. Mówi że coraz więcej firm zaczyna mierzyć czy ludzie są szczęśliwi w pracy. Nie dlatego że nagle pokochali pracowników. Dlatego że nieszczęśliwi pracownicy odchodzą i trzeba szukać nowych co kosztuje kupę kasy.
Wojtek opowiada że jest firma gdzie pracował wcześniej, traktowali ludzi jak maszyny do produkcji. Rotacja była taka że co pół roku połowa zespołu się zmieniała. A teraz pracuje gdzieś gdzie ludzie zostają latami bo im się po prostu dobrze pracuje. I firma na tym wygrywa. Na Millioner Casino widać to w komentarzach. Ludzie piszą że wracają bo czują się dobrze traktowani. Nie tylko za bonusy czy gry ale za całe podejście. Wojtek mówi że to jest przyszłość biznesu, firmy które tego nie zrozumieją wypadną z rynku.
I co ja z tym zrobię
Zadzwoniłem jeszcze raz do Kasi i pytam wprost, dobra, ale co ja zwykły człowiek mam z tym zrobić. Mówi że najważniejsze to przestać się porównywać z innymi po tym ile zarabiają. Że są ludzie którzy mają absolutnie wszystko i są nieszczęśliwi. I są tacy którzy mają naprawdę mało i cieszą się każdym dniem. Różnica jest w głowie, nie w portfelu. I badania to potwierdzają raz za razem.
Przypomniałem sobie wujka Zbyszka. Ma te swoje mieszkania na wynajem o których zawsze marzył. Ma kasę na koncie. I ciągle narzeka. Na lokatorów którzy nie płacą na czas, na podatki które rosną, na pogodę, na rząd, na wszystko dookoła. A mój dziadek który nigdy nie miał nic wielkiego, mieszkał w małym domku pod miastem, umarł z uśmiechem na twarzy otoczony ludźmi którzy go naprawdę kochali.
Może właśnie o to chodzi w tej całej ekonomii szczęścia. Nie żeby mieć najwięcej ze wszystkich ale żeby mieć dość. I umieć się tym cieszyć zamiast ciągle gonić za czymś więcej. Tak jak ludzie na Millioner Casino którzy przychodzą po dobrą zabawę a nie po fortunę która zmieni im życie. Bo na koniec liczy się czy byłeś szczęśliwy z tego co miałeś. A tego wujek Zbyszek z całą swoją kasą i mieszkaniami nigdy nie zrozumiał. I pewnie nie zrozumie.






